GERONTOLOGIA WEZWANIEM DLA PEDAGOGIKI XXI WIEKU

PROF. DR HAB. JANUSZ HOMPLEWICZ
UTW Rzeszów

Zamieszczamy z niewielkimi skrótami tekst wykładu, wygłoszonego na uroczystości XX-lecia działalności Rzeszowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w dniu 20 czerwca 2003 r.

GERONTOLOGIA WEZWANIEM DLA PEDAGOGIKI XXI WIEKU

Współcześnie i w naszym społeczeństwie doświadczamy tego, iż ten osobliwy „trzeci wiek” wyraźnie się wydłuża. Dziś nikogo już nie dziwi perspektywa nawet 30. lat życia, jakie może czekać na ludzi po tym – różnie zresztą kończonym – czasie stałej pracy zawodowej. To figura naszej cywilizacji, że można żyć dłużej, to figura naszej kultury i wewnętrznej dojrzałości, że można żyć pięknie i aktywnie – do końca. Sama Przyroda rozstawia nam przed oczami te perspektywy i naprowadza nas na te skojarzenia, przynosząc piękne, złote, polskie jesienie.
I rzecz idzie o takie właśnie jesienie w życiu, przecież każdego z nas.

Nowe obszary dla pedagogicznego zagospodarowania

W ten sposób zarysowuje się jakby nowy, bo należycie nieodkryty jeszcze obszar dla pedagogicznej refleksji, dla problemów wychowania oraz samowychowania. Trzeba zatem mądrze zagospodarować ten cały „wielki ocean” czasu trzeciego wieku ludzi.
To wystarczająco rozległy okres czasu, by ta przestrzeń zdołała zniszczyć człowieka, albo też doprowadzić go do pełni dojrzałości; starość bowiem może być również pełna doskonałości: „senectus omnium virtutum plenitudo est”! Zatem wszystkie siły naszej troskliwości nie mogą porzucić tego ludzkiego statku tylko dlatego, że już tyle przepłynął, i że tak niewiele mu pozostało do „Macierzystego Portu” – bo wciąż statek ów naprawdę zatonąć może, a wtedy wszystko idzie na marne, i pozostaje wrzaskliwy krzyk mew smutku i beznadziei.
W ten sposób ukazuje się nam to naczelne zadanie, również dla całej pedagogiki XXI wieku. Winna ona poważnie i całościowo zająć się tym okresem dojrzałości człowieka i rym okresem jego „trzeciego wieku”. Czas by pedagogika wyszła ze swego „wieku dziecięcego”, gdy zajmowała się w zasadzie jedynie „wiekiem szkolnym” i dorastaniem. Ta tradycyjna pedagogika wieku szkolnego już wyraźnie nie wystarcza. Trzeba, nadal z pedagogiczną troską i umiejętnością zająć się ludźmi, niezależnie od wieku – do końca. I tym mają zająć się: gerontologia, geriatria, andragogika, pedagogika dorosłych i gerontologia pedagogiczna.

Gerontologia

jako nauka o procesach starzenia się, w całej swej wersji zarówno „profilaktyki” jak i „terapii”. Ale procesy starzenia się człowieka mają także swe poza medyczne wersje zagadnień i procesów, w ogóle rozwoju i dojrzewania człowieka, rozwoju jego duchowości, doskonalenia jego postawy społecznej i osobowościowej. Medyczną stroną tych procesów starzenia się zajmuje się

Geriatria

jako dział medycyny i gerontologii, zajmujący się starzeniem się człowieka w aspekcie chorób wieku starczego, zarówno zapobieganiem, jak i leczeniem tych chorób.
Gdy jednak rozważania nasze nastawiamy na wszechstronne doskonalenie i rozwój człowieka, również tego starego, na jego postawy wobec dojrzałości i sensu życia – odpowiednio „poszerzamy” i pedagogikę i gerontologię. Wtedy na gruncie pedagogiki od razu swe usługi zgłasza
Andragogika

dział pedagogiki zajmujący się wychowaniem i nauczaniem ludzi dorosłych, co przecież obejmować będzie również osoby „trzeciego wieku”. W pedagogice przyjęło się też bliskoznaczne określenie:
pedagogika dorosłych

To nie ta dawna, tradycyjna pedagogika, z jej wątkami nauczania i wychowania wprost, albo „per analogiam” przenoszonymi na „stosunki wychowania, oświaty i nauczania” ludzi dorosłych, lecz chodzić będzie o wręcz zupełnie inną pedagogikę. Pedagogika ludzi starych nie jest ani „pedagogiką dorosłych”, ani też samą „andragogiką”- lecz andragogiką wypełnioną pedagogiką i praktycznie zastosowaną do ludzi starszych. To dopiero ujawnia pedagogikę d l a ludzi starszych. Człowiek stary i cała wiedza o nim jest wtedy przedmiotem refleksji, a nie sama pedagogika. Powtórzyć należy: nie chodzi o proste przenoszenie czy przełożenie zasad pedagogiki i dydaktyki, tyle że na dorosłych, ale o pedagogikę (dla) „trzeciego wieku”, z całą odrębnością, jaką to podmiotowe odniesienie tu podyktuję. A jak się okaże, całe wychowanie (samowychowanie) i kształcenie (samodoskonalenie) wyglądać będzie odpowiednio inaczej. Temu zadaniu sprostać jest w stanie dopiero
gerontologia pedagogiczna
będącą tym wezwaniem i przyszłością, kierunkiem rozwoju, również dla wiedzy i teorii pedagogicznej. Gerontologia, podbudowana pedagogiką, przesądza o bardziej całościowym pojmowaniu spraw, bo rozwija wiedzę o ludziach starszych, nie tylko od strony medycznej, ale nadto ma możność wykorzystywać w pełni doświadczenie i dorobek również pedagogiki. To ukazuje kierunki rozwoju, nie tylko pedagogiki ale i gerontologii przyszłości.

Chór głosów uzasadnienia
Jak zatem znaleźć wystarczającą siłę argumentów, przemawiających za rozwojem owej pedagogiki bogatej w wiedzę gerontologiczną?
Wyżej już wspomniano, że nie porzuca się statków, które już przepłynęły swój Ocean Wielki czasu rejsu życia (pod kilem statku bowiem wciąż jeszcze głębia!)
A cóż nadto? Sito życia nie może gubić w istocie drogich kamieni tylko dlatego, że tak powleczone są niepociągającą starością, a stary człowiek, nawet i wtedy, gdy nie jest już nikomu potrzebny (co jest wręcz nieprawdopodobne!) to jest jeszcze potrzebny sobie samemu. A nade wszystko nie pomija się staroci, gdy ta wchodzi w swą jakże niełatwą „smugę cienia”, bo wtedy faktycznie mogą zgasnąć wszystkie gwiazdy (sensu i wartości), i mgła przykrywa cały horyzont życia. Istnieje przecież nie tylko pewna „ciągłość kultury” i „ciągłość pokoleń”, ale także „ciągłość doświadczeń” oraz sensu całego życia.
A taki sens, takie syntezy dostrzega się zazwyczaj dopiero w jesieni życia : „są obrazy, które się ogarnia dopiero z odpowiedniej perspektywy czasu”.
I co tu dużo mówić: gdy zmarnuje się jesień – zmarnuje się zazwyczaj wszystko, co działo się od wiosny. Może to dopiero oddaje rangę ważności tych spraw dojrzałego wieku! Gra o „trzeci wiek” to zatem gra o wszystko, zarówno co było, jak i o to, co jeszcze będzie!

Rozległość odrębności
Optujemy zatem za „gerontologią pedagogiczną”, a ta stanowi i uzasadnia się wielką odrębnością, zarówno ontologiczną (co do istoty, co do przedmiotu), jak i metodologiczną (co do rodzaju zadań i sposobów ich realizacji). A zatem, jak już wspomniano powyżej, chodzi nie tylko o „pedagogikę dorosłych” – ale o pedagogikę stojącą na usługach dorosłych, w tym i tych z „trzeciego wieku”. Całe wychowanie i nauczanie z wiekiem wyraźnie przechodzi w samokształcenie, samodoskonalenie się, samowychowanie i samorealizację ludzi. I to staje się celem. Wtedy dla samego siebie człowiek staje się wychowawcą i nauczycielem, i to takim naprawdę „na stałym etacie”. Wtedy też wszystko zaczyna wyglądać inaczej, wtedy „podręcznikiem” staje się przede wszystkim własne doświadczenie życia. Wtedy też organizuje się różne „uniwersytety trzeciego wieku”, ale nie po to, by w takim starym stylu ciągle „dalej nauczać”, ale by ukazywać treści, wartości, przykłady, sposoby, perspektywy – jak i czym wypełniać życie i czas, w co się angażować, jak rozwijać zainteresowania, pasje, jak organizować sobie pracę i życie. Jako wykładowca proponuję: „chodźcie i patrzcie, jak ja to robię, i jak można określonymi treściami czy wartościami żyć”.
Ukazanie tego, to też tylko taki „wstęp”, „pieśń na wejście” na to całe potem dla innych, ich własne zaangażowanie i urzeczywistnianie się. I to zaczyna tu być tym „uniwersytetem”. Jest takie pełne akademickiego doświadczenia powiedzenie, że „dobry wykład zaczyna się dopiero wtedy, gdy się kończy”, a to znaczy: co dalej z tym wszystkim, co zostało przekazane – sami słuchacze dalej zrobią. Każdy w „swoim trzecim wieku” na miarę swych potrzeb i możliwości, własnego poczucia sensu swego życia, na miarę własnych doświadczeń i swych wartości życia, tworzy swój własny UTW.

Procesy wychowania ustawione „od końca”
Przy dokładniejszym wglądzie w tę sprawę troski o ludzi starszych dostrzegamy całą głębię odrębności tego wszystkiego, o czym mówi „gerontologią pedagogiczna”. Od razu uderza to, że wszelkie procesy kształtujące przebiegają wtedy jakby w „odwrotnym kierunku”.
Gdy „pedagogika powszechna” (ogólna, młodzieżowa) zaczyna swe procesy od kształtowania wiedzy, przekazu umiejętności, wyrabiania nawyków i osobowości – to tu zaczyna się od „odczyszczania, odtwarzania osobowości”, a zatem od razu od doskonalenia osobowości, bo ta przecież już się ukształtowała, właśnie na przestrzeni życia danego człowieka. Należy więc zacząć od razu od wyjaśniania, naprowadzania, od „rozdmuchiwania ognisk”.
To raczej swoista „archeologia” (ukazywania np. tego, kim w istocie i od początku się jest), a nie „rzeźbiarstwo” tworzenia „nowych dzieł” z ludzkiego materiału. Wtedy rozwiązaniem przecież nie są te narzucane programy czy podręczniki (podręcznikiem jest nie czyjaś książka, lecz raczej własne doświadczenia życia)! Te doświadczenia – to kolejna „matura” człowieka, i wtedy wszystko na niej trzeba oprzeć.
W „pedagogice powszechnej” nastawiamy się na „strategię czasu przyszłego”, na przygotowanie do życia i pracy – tu zaś, wszystko nastawia się na ukazanie doniosłości czasu teraźniejszego, wszystko bowiem, w naszym życiu „pracowało” na to nasze „Dziś”. Nasza teraźniejszość (choćby tego „trzeciego wieku”) jest miejscem i ramami całego urzeczywistniania się życia, to „każde dziś” jest też wymiernym, realnym początkiem całej naszej przyszłości. Zatem wszystko postawione tu zostaje jakby odwrotnie: na teraźniejszość, a nie na przyszłość. „Dzisiaj” jest areną wszelkiej aktywności, aktywność zaś oznacza cały rozwój, a ten – to życie, zamknięte w tej naszej teraźniejszości, w tym czasie, który oto jest. To jakby cała „filozofia” tego trzeciego wieku.
To pięknie w literaturze przedmiotu powiedziano:
„swemu TERAZ należy powiedzieć TAK”
i z całą swą aktywnością  i pasją sięgać po to nowe „dziś”.
Cała edukacja powszechna jest docelowa, stawiane cele wytyczają wszelkie „programy nauczania i wychowania”; natomiast edukacja w perspektywach gerontologii jest zawsze „formacyjną”, wydobywa to, kim człowiek w istocie jest, uświadamia mu się to i dowartościowuje. Jednocześnie staje się to samowychowaniem i samorealizacją danego człowieka. Dyplomem jest tu stan wewnętrznej dojrzałości.
Inaczej mówiąc: w tych perspektywach gerontologii od razu zaczynamy od (ujawniania) światopoglądu, dojrzałości uczuć, od dojrzałej, poważnej refleksji umysłowej, od wydobywania wartości uniwersalnych – gdy w pedagogice powszechnej czy młodzieżowej zaczynamy dopiero od kształtowania wartości, wiedzy, umiejętności, nawyków, pracy – zmierzając w ten sposób do kształtowania światopoglądu i osobowości. W pedagogice młodzieżowej wszystko zaczyna się od kształtowania organizmu i środowiska (od kształtowania BIOS-u i ETOS-u jakby to powiedział prof. Stefan Kunowski)?.
W pedagogice trzeciego wieku trzeba zacząć od razu od doskonalenia życia społecznego i wewnętrznego człowieka (od AGOS-u i LOGOS-u)?

Kanon szacunku – wolności – tolerancji
Po tym zarysowaniu jakby istoty i charakteru tej pedagogiki, wypełnionej mądrością gerontologii, można już formułować pewne jej prawidłowości, zasady ogólne, kanony, którymi to wszystko ma tu się rządzić. Wynika to wprost z godności tego już dorosłego, nieraz sędziwego człowieka, zatem należy zacząć od omówienia kanonu szacunku, a w konsekwencji o wyeksponowaniu zasad wolności i tolerancji we wszystkim wobec tego, już przecież dorosłego człowieka. To nieodzowny wymóg całej humanistyki i szacunku wobec człowieka. Jeżeli zatem szacunek, postawa wyrażająca szacunek wobec innych ma być normą dla wszelkich oddziaływań, to i one same winny być wyrazem takiego szacunku.
A szacunek wyraża się atmosferą wolności i tolerancji. W takich dopiero układach, stosunkach i zbliżeniach wolność i tolerancja winny stać się Językiem obowiązkowym” tej osobliwej „gerontologii pedagogicznej”. „Tak trzymać!” jakby powiedział kapitan statku do sternika.

Kanon zaangażowania – aktywności – samorealizacji
Powszechna pedagogika i dydaktyka znają zasadę „zaangażowania i aktywności” wychowanka; zasada ta nie tylko pozostaje nadal aktualna, ale z „metody” działania urasta do powszechnego „kanonu” – nigdy nie można inaczej, jak poprzez budzenie zaangażowań, by te stały się uzasadnieniem i fundamentem aktywności – a ta z kolei mogła stać się drogą samorealizacji człowieka. Osobowość bowiem, psychika, dopiero na takiej drodze się realizuje, dojrzewa i spełnia. Aktywność w pedagogice powszechnej to warunek rozwoju, w gerontologii aktywność staje się wprost warunkiem życia ; tu bierność prowadzi już do regresu, zamierania i śmierci. A u człowieka starszego rodzą się nowe opory i trudności odnośnie aktywności, uzależnienia od innych; wzrasta pokusa wycofywania się ze wszystkiego: „niech oni sobie!”, ,ja już nie potrafię!”. A na takie właśnie odchodzenie pozwolić sobie nie można. I taką to falę regresu musi przełamywać wolą, a chciałoby się powiedzieć – pasja aktywności! Aby ją wywoływać nie należy tak tylko wykładać, nakazywać i przymuszać, raczej ukazywać, uświadamiać, pociągać, porywać- co prowadzi do uświadamiania sobie istnienia, uzasadnia własne istnienie, rodzi chęć aktywności, właśnie poprzez zaangażowania. A zaangażowanie trzeba ukazać, a nie tylko o nim mówić. Postawa zaangażowania rodzi samorealizację, poczucie spełniania się i autentyczności w życiu, w tej własnej teraźniejszości. Jednocześnie nie chodzi tylko o tę „aktywność”, o jakąkolwiek aktywność – „byle czas zabić” -ale o taką, która prowadzi do spełnienia się człowieka, która odkrywa sens, smak, barwę i radość własnego istnienia. Oto aktywność w konwencji gerontologicznej aksjologii! Aktywność to nie jest taka zwykła praca, by tylko coś robić, też nie po to by zarobić, by pokazać się innym, jakim to się jeszcze jest – ale po to by dalej żyć, by spełniało poczucie sensu i urzeczywistniania się -na złość swemu wiekowi i wszelkim złym doświadczeniom!
Jak to zrobić? Jak ma dochodzić do tego „samourzeczywistniania się” człowieka, niezależnie nawet od jego wieku, zdolności i doświadczeń ? Oddychać powietrzem życia – a to właśnie owo urzeczywistnianie się oznacza – chce bowiem każdy, niezależnie od stanu zdrowia i wieku.
Kolejny kanon gerontologii pedagogicznej proponuje: spotkanie- dialog – twórczość. Należy nam rozpocząć od sprawy otwartości wewnętrznej na świat i życie, na swój czas teraźniejszy, na to wszystko, co wokół człowieka zaistniało, i co się dzieje. To przybliża rzeczywistość istnienia, wyrażającą się przede wszystkim, i jakże charakterystycznie, w „spotkaniach”: ze wszystkim i z każdym można się odpowiednio spotkać. Należy tylko wypracowywać tę otwartość oraz wewnętrzną gotowość na takie spotkania i na prowadzenie dialogu, na różnorodną wymianę, na duchowy metabolizm. Kontakt z drugim człowiekiem to zawsze cenny „eliksir” życia (znajomość – przyjaźń – przymierze – miłość – wspólnota – te układy się eskalują !), zwłaszcza w wieku starszym, gdy dochodzi znajomość ludzi. Gdy tylko innym przybliżamy możliwości takich pozytywnych kontaktów i serdecznych spotkań – już w tej materii działamy jak najlepiej.
Ale „spotkanie” to dopiero taki „hymn na wejście”. W spotkaniach zaczyna się dialog i to nie tylko taki słowny, bo wymiana wręcz wszystkiego (słów, myśli, uczuć, przeżyć, radości, nadziei, obaw, trosk, czasu wspólnie przeżywanych chwil, zdarzeń, losów – to też się eskaluje). Człowiek podobno ma naturę dialogową, i wszystko u niego może stać się dialogiem (każda refleksja może mieć strukturę dialogową, myśl każda, wspomnienia, oceny, samooceny!). Ta cała dialogowość, ten nawiązywany dialog ze wszystkimi, z innymi, ze sobą samym – prowadzi do wewnętrznej samodzielności, do własnych ocen i wniosków, ale i do doświadczania nowości, do inspiracji, do twórczości – i to jest cel.
Preferować trzeba w „trzecim wieku” możliwie we wszystkim te „spotkania”, by nie trwać jedynie „w sobie”. A „spotkanie” – to i „dialogowość”, znów we wszystkim. Jakże istotny jest również ów „dialog wewnętrzny” z przeżytymi faktami, zdarzeniami, myślami i ocenami. Wtedy wszystko może prowadzić do „wypowiedzenia się” w różnych formach, aż do autorsko twórczej samorealizacji, w przeżyciach, dojrzałości i urzeczywistniania się.
Tak powstaje nowy etos aktywności prowadzącej do zaangażowań, działań i pracy. Wtedy nie tylko człowiek „się sprawdza” dzięki tej pracy, ale dzięki niej po prostu „rośnie”, liczy się wobec innych, ale i wobec samego siebie. Zbawienne są wtedy wszelkie formy podtrzymywania i rozwijania sprawności, umiejętności, wydolności – bo to wtedy oznacza samo życie. Człowiek dorosły pracuje, by się utrzymać, człowiek stary, by w ogóle móc żyć dalej! Czyż trzeba być starym, by odkryć tę głęboko ludzką godność pracy?
Ale nawet praca i aktywność nie są tym ostatecznym sensem i celem – bo tym celem jest sam człowiek.

Kanon spokoju – odprężenia – radości
Starość, zwłaszcza obciążona dolegliwościami wieku, skłonna jest tym bardziej zadawać ustawiczne pytania: czy warto? Po co to wszystko? Osłabienie – zniechęcenie – smutek -odchodzenie – te złe szczeble też są w stanie stopniować się. Jakim słowem, jaką postawą, jakimi wartościami trzeba wtedy przemawiać?
To są kolejne pytania gerontologii, na które też pedagogicznie trzeba odpowiadać.
Ludzie od zarania dziejów życzą sobie Pokoju (Pax, Friede, Paice, Mir). I może właśnie
o to chodzi najbardziej. Ale taką „świątynię pokoju” trzeba wybudować w sobie i do takiej
wprowadzać innych, gdy faktycznie chcemy im pomóc. Wtedy uśmiechem podaje się rękę,
życzliwością ukazuje drogę, serdecznością zaprasza, zainteresowaniem się – obdarowuje, radością i pogodą ducha, ozłaca drugiego człowieka i całe swe życie. I trzeba to czynić ! Trzeba wnosić pokój, harmonię i radość dla wszystkich innych, bo to od razu przedkłada się na (ich) odprężenie, a także zadowolenie i wdzięczność. Wszędzie i we wszystkim likwidować zamęt, napięcia, zagrożenia, zmiany i rewolucje – bo to niszczy, i tak już życiem zmęczone, czyjeś istnienie. W tym „trzecim wieku” pragnie się bardziej niż kiedykolwiek indziej: spokoju, pewności, bezpieczeństwa i stabilizacji. Właśnie wtedy, gdy wraz z pogarszającym się zdrowiem, malejącymi siłami, traci się to poczucie spokoju, bezpieczeństwa i stabilizacji. Wtedy w wielkiej cenie są wszelkie spektakle, zakątki i chwile ciszy i spokoju. Młodych uczymy pokonywania trudności i napięć, od ludzi starych odsuwa się je. I cóż dalej mówić o tym tworzeniu wszędzie i we wszystkim klimatu spokoju?
Jak należy zachować się wobec tych wszystkich trudności i ciężarów (Katon, ten od Cicerona, jakże trafnie kiedyś powiedział, że „trzeba niemal żelaznej siły ciała i ducha, by starość, co wszystko kruszy, człowieka nie złamała”).

Kanon dystansu – humoru – wyrozumiałości
Gerontologia niezłomnie chce pomagać, zaś w takich zawirowaniach trudności: psychologia i socjologia, nie mówiąc już o teologii, przezornie pouczają o zachowywaniu pewnego dystansu wobec siebie samego, i wobec tych wszelkich swoich trudności, zmartwień i problemów życia. Fachowcy doradzają wtedy wybudowanie w sobie takiej „żelaznej linii spokoju wewnętrznego”. Jeżeli coś jeszcze jest w stanie wyprowadzać mnie z równowagi, to znaczy tylko tyle, że w tym zakresie, na taki „cios” nie byłem jeszcze dostatecznie przygotowany. Trzeba zatem próbować rozszyfrować to całe psychologiczne, socjologiczne, czy też religijne podłoże własnych przeżyć -zapanować nad zdarzeniami, przeżyciami i emocjami. Znów przypominają się mądrości starożytnego Rzymu: „imperare sibi – maximum imperium est!” (panować nad sobą- oto pełnia panowania!)
Charakter i postawa człowieka dojrzałego jest owocem jego doświadczeń i przeżyć. U dziecka to wszystko dopiero się wyrabia, u dojrzałego odkrywa się i uświadamia. Człowiek dorosły już się ukształtował według swych doświadczeń i swego temperamentu, skrystalizował swą ideowość i duchowość – i to wszystko należy mu pomóc uszlachetniać, a nie burzyć, krytykować czy łamać. Nie robi się łuku z pnia drzewa, nie egzaminuje siwizny, ani nie urządza się wyścigów dla starców. Człowiekowi staremu wystarczą jego słabości; młodemu stawia się trudności i przymusza do walki ze słabościami.
Humor jest językiem, który człowiekowi staremu zawsze jest w stanie rozświetlić życie (młodego tylko bawi). Więc nigdy dość z pogodnym podejściem, optymistycznym spojrzeniem na trudności; „dowcip oddala starość”.
W chwili, gdy człowiek się śmieje, zapomina o swych kłopotach, nawet o starości. Trzeba więc pogodnie we wszystkim – a całym uzasadnieniem takiego podejścia jest wyrozumiałość, serdeczność i miłość wobec człowieka starego, jak i jego wobec innych.
To kolejny, doniosły kanon postawy, działalności i rozumienia wszystkiego w gerontologii. Jest to głęboko mądre: „cokolwiek mówi i czyni człowiek stary – już za nim przemawia domniemanie niewinności”! Ta wyrozumiałość będzie potrzebna we wszystkich skalach życia, wyrozumiałość i cierpliwość wobec innych i wobec siebie, zwłaszcza gdy starość zazwyczaj ma stale w ręku ten zły bilet niecierpliwości.
W tym zakresie zarysowuje się jeszcze jedna doniosła, a z wiekiem coraz to bardziej ważna sprawa: troska o zdrowie, o zachowanie sił oraz zdrowia, o tę „łodygę” na której rosną wszelkie kwiaty przeżyć. Jaką zatem postawę i w tej mierze należało by preferować? Przede wszystkim refleksyjny dystans również do spraw własnego zdrowia. Jakże istotną, jakże wymagającą sprawą stają się z czasem te wszelkie niedomagania na zdrowiu! Należy z nimi walczyć, ale i nie pozwalać aby one zapanowały nad człowiekiem: to pięknie kiedyś wyrażono – „nad kim zapanuje Troska Pani, temu i całe życie na nic”. Ja mam mieć swoje sprawy zdrowia – ale nie tak, by choroby miały mnie! To własne zdrowie trzeba rozumnie, właśnie z wyrozumieniem, z cierpliwością, pobłażaniem, humorem nawet prowadzić; troska o zdrowie to jest to ostatnie dziecko człowieka, które jedno nigdy go nie opuści. Trzeba więc krytycznie, ale i z dystansem, z wyrozumiałością, cierpliwością i łagodnością na nie popatrzyć, i troszczyć się o nie jak o ten przysłowiowy „gliniany dzban”. Chociaż zdrowie to kapryśne dziecko, może sprawiać psikusy i kłopoty, kaprysić, załamywać się, dosłownie jak małe dziecko.
A więc, jak było to już powiedziane – we wszystkim atmosfera spokoju, odprężenia i radości, wobec innych, a cóż powiedzieć, że i wobec siebie samego, i swego zdrowia.
To wszystko zaczyna wyglądać – bez mała na „konstytucję” trzeciego wieku, której po prostu trzeba przestrzegać!

Kanon biernego – czynnego uczestnictwa w kulturze
To już jakby finalna, generalna zasada gerontologii pedagogicznej, obejmująca całą postawę ludzi starszych, jak i postawę wobec nich. Otóż świat wartości kształtuje kulturę, a kultura jest w stanie być barwą i tęczą uzasadniającą, nie tylko rozświetlającą życie. Chodzi o odpowiednie, ale i zdecydowane, z przekonaniem wejście w ten świat wartości, aby zaistniała dla człowieka kultura i jej wartości, bo te uzasadniają życie.
I cała zagadka kultury – jak wyraźnie brzmiąca właśnie w tym „trzecim wieku” – tkwi w tym, że nie chodzi tu o samą kulturę jako taką, ale o to, by uczestniczyć w kulturze, nie tylko biernie, nie tworzyć nawet samemu jakichś dzieł kultury. Wartościami kultury należy wypełniać własne przeżycia, co będzie dla danego człowieka tworzyło nie tylko pewną jego własną, wewnętrzną, immanentną wizję kultury, ale po prostu stan jego wewnętrznego życia. Można to w skrócie wyrazić tak: moja kultura to stan moich odczuć i przeżyć, moich wartości i ideałów, mój świat kultury wewnętrznej, którym naprawdę trzeba żyć. To będzie zawsze oryginalna i niepowtarzalna własna „pieśń” kultury danego człowieka. Ona zawsze legitymuje się autentycznością, jak każde dzieło kultury, ale jest też fenomenem i fundamentem czynnej postawy danego człowieka w przeżywaniu wartości kultury, a potem wręcz w całym życiu.
Chodzi zatem o pewną formę czynnego, osobistego zaangażowania i uczestnictwa w kulturze, w wartościach, które zaczynają być „obrazem własnym świata i własnej kultury”, własnym lśnieniem wartości, figurą przeżywanej estetyki i piękna – na miarę wszelkich, własnych danego człowieka możliwości. Taki sposób uczestnictwa „bierno-czynnego” w kulturze to też pewien kanon pedagogicznej gerontologii.
Co czynić, by to właśnie stawało się rzeczywistością – zarówno kogoś, jak i moją własną? Na pewno nie chodzi tu o jakieś pedagogiką motywowane działania wobec starego człowieka, ale o kulturą zabarwione czyjeś życie wewnętrzne, czyjeś przeżywanie wartości. Tymczasem człowiek stary to bardzo czuła, a jednocześnie bardzo spracowana „stacja odbiorcza” wszelkich wartości. Tu bardzo szybko pojawiają się i uciekają „fale” tych wszelkich wartości, a jednocześnie jakże łatwo mogą włączać się różne „długotrwałe trzaski”. Na domiar złego, świat (te „stacje nadawcze”) rządzi się huraganem zmienności, modami i do tego brutalnymi prawami. Obserwujemy na przykład zalew informacji, niszczący również te delikatne „uprawy” uczestnictwa w kulturze. Tymczasem wszelka „autoformacja poprzez kulturę” rodzi akceptację siebie, mimo wieku i stanu sił, rodzi też akceptację świata, mimo tych w nim wszelkich zmienności. Wokół człowieka starego trzeba też tworzyć takie „falochrony” przed zalewem złych wpływów, złych informacji, przed dominacją rujnujących go „wartości”, burzących spokój, stabilizację i utrwalony porządek. Tego wszystkiego wymaga kultura i humanizm ożywiające również całą gerontologię.

Krytycyzm, który zabija i który wyzwala
A jednak w rym wszystkim chodzi głównie o rozwój i dojrzałość człowieka, o jego poczucie szczęścia i spełnienia, o możliwie jasne rozeznanie co do prawdy, sensu, wartości, interesów i dóbr, jak również o jego silną wolę i dojrzałe uczucia. Sam człowiek jest tu celem i sensem.
Zatem, właściwa to droga wyrabianie we wszystkim własnych danego człowieka motywacji, własnego zdania, własnego systemu wartości, by uniknął dróg prowadzących do zaniku sensu, wartości i beznadziei.
W wieku starszym to wszystko staje się w dwójnasób trudne, zważywszy, że wtedy rodzi się w człowieku, jakby totalny krytycyzm do wszystkiego, a to zwykle uzasadnia niechęć, odchodzenie i negacje, podczas gdy chodzi o taki krytycyzm, który wiele wyjaśnia, prostuje drogi i rozświetla cienie. Także ów znany „upór starczy” może jest tylko wyrazem wewnętrznej walki i tęsknoty za wszystkim i o to wszystko, co się jakby traci, co ucieka i ginie. Bywa, że wszystko własne, drogie i znane tak właśnie zatraca się i ginie, wtedy, bronię tego i tak upieram się! I bywa, że przez innych to wszystko jest tak niezrozumiałe i właśnie odrzucane. A tu płacze tylko wielka tęsknota za tym wszystkim traconym, co było, i co się kochało, a chciało by się nadal to wszystko, a przynajmniej siebie samego „mieć”, i w ten sposób ratować, choćby siebie samego, bo grozi pustka, i inwazja „Nowego i Obcego” Te niebezpieczne siły, stany, doświadczenia i przeżycia też, niestety, mogą się eskalować, trzeba ciągle panować nad sobą, by nie rozrastała się taka bezwładność niosąca niechęć oraz przerażająca pustka, jakże wymowna i groźna w tym starszym wieku (zniechęcenie, nuda, smutek, rozpacz, wtórny infantylizm, zdziecinnienie, uproszczone poglądy, niepamięć, zwalanie się na ręce innych, utrata zdrowia, sił i samodzielności, inicjatywy, wszelkich zainteresowań, lęk o wszystko, lęk o siebie, tracenie wszystkiego, na koniec i siebie!). Jest zatem z czym walczyć w tej wojnie o człowieka, a przecież na koniec i o siebie samego.
Nad tym wszystkim winna jednak zapanować postawa opanowania – życzliwości i delikatności, pewnej akceptacji, a nie krytyki. Taka postawa znów tutaj urasta do wielkości „kanonu” delikatności wobec człowieka i jego wnętrza, bez narzucania niczego, także wartości, idei, nawet prawdy. Rozwiązania, wartości i racje się tu prezentuje i proponuje, a nie prezentuje i narzuca. Refleksja winna tu pozostać wystarczającym krytycyzmem, a przekonanie kryterium spokoju. To staje się normą samorealizacji.
Sumując przedstawione wywody, widzimy oto obraz pedagogiki dla ludzi „trzeciego wieku”. Nie jest to zwykła pedagogika przekazu, urabiania i kształtowania, nadto takiego „programowego” przekazu określonej wiedzy. To jest pedagogika potrzeb i możliwości ludzi starszych, wobec tej całej ich rzeczywistości, od której przecież odchodzą. Gerontologia pedagogiczna to nie tylko wezwanie XXI wieku, ale i całego humanizmu, z jakim mamy wyjść również do ludzi starszych.
A zatem niech pedagogika uczy się gerontologii, a gerontologia niech ubogaci się pedagogiką. I niech to służy ludziom, bo „człowiek to jednak dziedzic wszystkiego”, bo człowiek to jedynie odniesienie dla wszelkich wartości. Warto więc dbać o niego, bo i każdy z nas na koniec takiej pomocy będzie potrzebował…
?  Zob. Stefan Kunowski : Podstawy współczesnej pedagogiki:, Warszawa 1993, Wyd. Salezjańskie, str. 194 i 
    nast.
?  Zob. tamże, str. 245 i nast.

Dodaj komentarz